top of page
Search

Karmiciel z krainy smoków Część 2 (TRIGGER WARNING ZDJĘCIA MARTWYCH ZWIERZĄT )

Wyprawa na feeding stations. 

Umawiamy się ze Spirosem pod jego domem we wsi pod Heraklionem. Tam zostawiamy nasz samochód i ruszamy razem jego pick upem na naszą wyprawę. Będziemy jechać w niedostępne regiony gór Asterousia.



Stacje karmienia znajdują się jak najdalej od miejsc uczęszczanych od ludzi. Sępy mogą jeść raz na 2 - 3 tygodnie. Jednak Spiros dostarcza im jedzenie raz w tygodniu. Ruszamy na południe.


Godzinę później stoję w korytarzu rzeźni. Smród zwierzęcego strachu powoduje, że zaczynają mi się trząść ręce.


- Jecie mięso ? - pyta Spiros.


- Nie, jesteśmy wegetarianami od 8 lat.


- To dobrze. Jakbyście jedli, to po jednej wizycie byście przestali. Dziś jest zamknięte, ale czasami jestem tu w dni w które tu pracują. Wrzask jest nie do wytrzymania.


-Jednak wytrzymujesz - mówię.


-Tak. Ale wiem po co tu jestem. Po co to robię. Też byś się przyzwyczaiła, gdybyś miała ważny powód. - odpowiada poważnie.


Zmuszam się do wejścia w korytarz.




Spiros pakuje na pickupa świńskie głowy. Myślę, że to chyba zbyt drastyczne, żeby to pokazywać,  ale po chwili decyduję, że w zasadzie najlepsze. Anonimowe bezkształtne mięso jest komfortowe, a to ma twarz. Przypomina, że było czyimś ciałem.



Dziś poza jedną kozą są same świnie. To dlatego, że zbliżają się święta. Tradycyjnie Grecy jedzą wtedy wieprzowinę. Dużo wieprzowiny. Spiros ma dziś za mało worków. Nie spodziewał się takiej ilości. Ostatnie pyski lądują więc bezpośrednio na pace. Wyglądają bardzo poruszająco. Ruszamy z nimi w ostatnią podróż w góry.




Stacja badawczo - karmiąca na którą jedziemy, mieści się na jednym z najwyższych szczytów Asterousi. Stłoczeni w pickupie jedziemy wąską szutrową drogą wijącą się nad przepaściami. Krajobraz z surowego brązu i beżu i pustynnego ostrego żwiru przeradza się nagle w zimną szarość skał i sosnowy las tonący we mgle. W końcu można otworzyć okna, które chroniły nas przed tumanami pyłu. Teraz do samochodu wpada chłodny zapach igieł sosnowych i mgły.

Nie zobaczą nas dzisiaj - mówi Spiros.



Kiedy Spiros jedzie na górę, rozpoznają go. Zwykle czekają na niego na skale. Jak widzą samochód zaczynają nad nim lecieć, aż do miejsca karmienia.

Krążą nad jego samochodem, kiedy on swoim 4x4 wspina się po szutrowej drodze. Czasami jest ich ponad setka. Dziś nas nie widać.


Dojeżdżamy do bramy. Spiros otwiera kłódkę i wjeżdżamy do środka. Krajobraz przypomina mi zdjęcia Makczu pikczu. Surowy kamienny szczyt góry wystaje z mgieł. Kiedy jest ładna pogoda pod niebem widać Morze Libijskie.





Spiros rozrzuca świńskie głowy pośród resztek kozich racic z poprzednich karmień. Czuję się przeniesiona w świat z krainy smoków. Patrzę na upadające we mgle świńskie twarze. Może to dobrze, ze nie są tylko kawałkami mięsa, wtedy tak łatwo zapomnieć, że kiedyś żyły.






Na gałęziach wokoło żerowiska Spiros instaluje kamery, a potem wyjeżdżamy z terenu stacji karmień do bazy obserwacyjnej, która mieści się kilkaset metrów dalej.



Mały kamienny domek na skraju przepaści ma okna na różne strony, pozwalając z daleka obserwować nadlatujące ptaki. Tylko, że dzisiaj jest mgła. Widok jest majestatyczny. Mam wrażenie, że siedzimy na chmurze.

Ale nie widzimy stacji karmiącej, nie widzimy sępów. Czy one zobaczyły nas? Czy w ogóle wiedzą, że przyjechało jedzenie?



Siedzimy w ciszy. Mija kilkanaście minut, kiedy nagle we mgle rozlegają się szczekliwe odgłosy i odbijają się echem pośród gór. Przyszły - szepcze Spiros. Coraz bardziej nasila się szczek przypominający mi raptory z Jurasik Park. Te ptaki są bardzo głośne. Ukryte we mgle, walczą ze sobą o pokarm. Ich krzyki niosą się echem po skałach.


Myślisz, że mógłbym tam podejść? -  pyta Tomek - Ukryć się między drzewami? Czy mogą coś mi zrobić?


Sępy nie atakują. Po prostu nie przylecą, albo uciekną i bardzo długo nie wrócą. - tłumaczy Spiros.

Żeby móc być przy żerowisku trzeba by zostawić tam namiot na miesiąc, żeby się do niego przyzwyczaiły, a potem może spróbować ukryć się w środku, żeby móc robić zdjęcia z bliska. Może.









Słuchamy ptasich krzyków. Rozganiana przez lekki wiatr mgła odsłania nam kawałek zbocza po którym dwa sępy kłucąc się toczą świńską twarz. Spiros mierzy przez okno ze swojego długiego jak karabin obiektywu w niebo i fotografuje przelatującego ptaka. Tomek rusza bezszelestnie w stronę żerowiska zobaczyć na jak blisko ptaki pozwolą mu podejść. Z naszej perspektywy dociera całkiem blisko, choć wie że nie może zbliżyć się do samej stacji. Ptaki nie zwaracają na niego uwagi.

Tomek filmuje ludzi - śmieję się do Spriosa - ma taką energie, że choć jest to dla postronnych znika. To jego talent. 

Po jakiejś godzinie gdy ptaki kończą posiłek wracamy na żerowisko po kamery. Mgła troche się rozwadnia. Stojąc wśród resztek widzimy ptaki siedzące w oddali na skale. Ruszamy w drogę powrotną. 





Po powrocie do biura Spiros kopiuje zdjęcia z kamery, którą umieścił na drzewie. Istotnie niektóre ptaki mają numery -  to te które zostały oznaczone przez Muzeum. Uratowane. 

Wszystkie ptaki w czasie leczenia trzymane są w ogromnych klatkach.  

Klatki te są budowane po to, żeby ptaki mogły rozwinąć skrzydła i móc zachować siły do czasu kiedy będą wstanie znów stawić czoła dzikiej naturze jak już nadejdzie dla nich czas żeby do niej powrócić. Czasami są leczone przez rok czasu - opowiada nam Spiros. 


Akcje wypuszczania sępów na wolność po ich powrocie ze szpitala są przepięknym widowiskiem. 


Niedługo będziemy uwalniać kilka ptaków. - mówi Spiros. 


Mam nadzieję, że uda nam się przy tym być. 


Text ZoPre

All Photos @Webskitom

All rights reserved























45 views0 comments
bottom of page