Taki mamy klimat. Część 2 - Filoxenia
- Sophie
- Aug 27, 2020
- 2 min read
Updated: Feb 16, 2021
Na Krecie panują silne przeciwieństwa, niezrozumiała ksenofilia łączy się z silnym konserwatyzmem, miłość z nienawiścią.

Kseno-filia to miłość do obcych, termin dla mnie niezrozumiały i podkreślany na każdym kroku przez nowo poznanych obcokrajowców, ale także Greków i Kreteńczyków.
W swoim pierwotnym brzmieniu męczący, pozbawiający spokoju i anonimowości nadmiar atencji ze strony Greków. Wprowadza zamieszanie i dyskomfort u obcych z północy.
Nie wiadomo jak reagować, jak dziękować, jak to przerwać.
Pamiętam to z kilku zawodowych wyjazdów do Thessalonik czy Pyrgos.
Nie wiedziałam jak zadowolić nas goszczących, bo za mało wykazywałam zadowolenie.
Goszczący cały czas wyrażali ubolewanie, że nie mogą nas ugościć wystarczająco, bo kryzys, bo tak to by dopiero nas ugościli, a my, ludzie północy, próbowaliśmy się skrępowani wywinąć na teren miłych kurtuazyjnych rozmów z innymi ludźmi północy, którzy nigdy nie będą się zbytnio przejmować jak się czujesz, bo to twoja prywatna sprawa i jakie to nieprofesjonalne, bo przecież przyjechali tu załatwiać sprawy zawodowe.
Dopiero, gdy pierwszy stres, tego strachu, przed okazywaniem mi niezrozumiałego zainteresowania ustąpi, zaczynam rozumieć co to jest ksenofilia i, że nie ma wiele wspólnego do czynienia z udaną turystyką czy usłużnym uniżeniem.
Nikt też ( och, Polsko ) nie obserwuje mnie po to, żeby przywołać mnie do porządku, zwrócić uwagę, zakazać czy wychować.
No, do czasu aż się zadam z Niemcami. Ci wychowują wszystkich, z Grekami włącznie.
Kreteńska ksenofilia jest dumna, odważna i szczodra.
Oznacza przyjemność ze spotkań z obcymi. Radość z inności. Brak strachu przed obcym.
“Mój dziadek, a ojciec matki, mieszkający w jednej z wiosek na Krecie, co wieczór brał latarkę i obchodził całą wieś, aby zobaczyć, czy przypadkiem nie zjawił się ktoś obcy. Przyprowadzał go do domu, karmił i poił obficie, po czym siadał na dywanie, zapalał długą turecką fajkę, zwracał się do swego gościa i jakby nadeszła chwila rewanżu, nakazywał mu:
— Opowiadaj!
— O czym mam opowiadać, ojcze Mustogiorgisie?
— Kim jesteś, skąd przybywasz, jakie kraje i wioski obejrzały twoje oczy. Opowiadaj wszystko, wszystko. Jazda, mów!
I przybysz opowiadał, mieszając prawdę z kłamstwem, a mój dziadek słuchał paląc cybuch i wędrował z nim, siedząc spokojnie na dywanie. A jeśli gość mu się podobał, mówił:
— Nie wyjeżdżaj, zostań do jutra. Masz jeszcze wiele do powiedzenia!
Dziadek mój nigdy nie opuszczał wioski. Nie był nawet w Kastellionie ani w mieście Rethymnon.
— Po co mam tam iść? — mówił. — Ludzie z tych miast, Bóg z nimi, przechodzą tędy. Oba miasta przybywają do mnie. Po cóż więc miałbym wędrować do nich?”
Excerpt From: Kazantzakis Nikos. “Grek Zorba”. Apple Books.





Comments